W ubiegłym roku śląska policja odnotowała najmniej oszustw w transporcie ciężarowym. W walce z oszustami skuteczna jest świadomość wśród spedytorów i producentów oraz ciągła weryfikacja informacji. Ważna jest również współpraca poszczególnych ogniw łańcucha transportowego z prywatnymi detektywami.
Tak zwany pozornym przewoźnikom udającym legalne firmy transportowe udało się w zeszłym roku „przekierować” 24 ciężarówki z towarami, w porównaniu z prawie dwukrotnie większą liczbą rok wcześniej. Łączne szkody spowodowane oszustwami w drogowym transporcie towarowym w ubiegłym roku osiągnęły wartość 1 mln złotych. Jednak oszuści wciąż wymyślają nowe, bardziej wyrafinowane metody, więc tylko około jedna piąta spraw zostaje rozwiązana. „Szkody są często katastrofalne dla firm spedycyjnych” – powiedział prywatny detektyw z Gliwic. „Z doświadczenia wiemy, że transport ładunków na Śląsku można ubezpieczyć tylko od kradzieży, ale nie od oszustwa. Ofiara zgłasza kradzież ładunku na policję, ale prawie zawsze rozpoczynamy dochodzenie jako podejrzenie przestępcy przestępstwo oszustwa, bo to jest początkowy czyn sprawcy. Kradzież jest nawet przestępstwem wtórnym – wyjaśnia Policja.
Problem przesyłek fantomowych nie obejmuje wszystkich przestępstw w ramach międzynarodowego transportu ciężarowego, a jedynie specyficzny rodzaj oszustwa, które odbywa się głównie za pośrednictwem giełd transportowych (określanych również np. jako bazy spedycyjne). „W tych giełdach transportowych pojawia się oczywiście duża ilość informacji o tym, gdzie, kiedy i jakiego rodzaju towary są przewożone. Dlatego najczęściej stają się one przedmiotem oszustwa lub cała sprawa zaczyna się od nich” – wyjaśnia prywatny detektyw z Tarnowskich Gór
Internetowe giełdy transportowe działają w naszym kraju od lat 90. ubiegłego wieku, natomiast pierwsze przypadki przewozów fantomowych zaczęły pojawiać się dopiero pod koniec pierwszej dekady tego stulecia. W tamtym czasie mówiło się też więcej o lepszej lustracji wszystkich firm, które zgłaszają się do baz spedycyjnych. „Do 2010 r. nie musieliśmy niczego weryfikować. Pierwsze sprawy zaczęły pojawiać się od 2010 r., a kulminacja zaczęła się w 2011 i 2012 r. Cały problem polegał na tym, że nikt wtedy nie weryfikował przesłanych dokumentów. Było po prostu zaufanie” – powiedział prywatny detektyw.
Departament detektywistyczny
Wymiana kosztów następnie wymagała nie tylko konkretnych dokumentów od firm, które zarejestrowały się na platformie, ale także zaczęła weryfikować autentyczność dostarczonych informacji. W związku z tym operatorzy banków danych utworzyli nowe – de facto detektywistyczne – wydziały. „Giełda jest platformą elektroniczną i zawsze będzie jakaś możliwość nadużyć. Jeśli ktoś nieodpowiedzialny odda swój dostęp, może pojawić się luka w zabezpieczeniach, którą może wykorzystać oszust” – mówi przedstawiciel agencji detektywistycznej. I dodaje, że w związku z tym konieczne jest, aby nie tylko giełdy weryfikowały informacje o swoich członkach, ale także inne części łańcucha transportowego, aby dalej sprawdzać, czy wszystkie dane nadal się zgadzają.

Firmy spedycyjne mają też swoich „detektywów”, którzy starają się uniemożliwić ewentualną współpracę z nieuczciwymi przewoźnikami. „Zanim dodamy nowego przewoźnika do naszej bazy, jest to tak niekończący się proces weryfikacji, że prawdopodobnie nikt w to nie uwierzy” – mówi detektyw z Zabrza. Weryfikuje się wyciąg z rejestru handlowego, NIP, umowy ubezpieczenia, komunikuje się z firmami ubezpieczeniowymi, które często nie odpowiadają, sprawdzane są kontakty, znaki rejestracyjne pojazdów itp.
Koszt szczegółowej kontroli musi jednak znaleźć odzwierciedlenie w cenie usługi spedycyjnej. „Jednak presja cenowa ze strony zleceniodawców jest absolutnie przytłaczająca. Jeśli nie można tej czynności odzwierciedlić w cenie, a zleceniodawca zleca transport innej firmie, która nie wykonuje tych procedur, ryzyko jest tym większe” – dodaje detektyw.
Wyrafinowane oszustwa
Przesyłki oszukańcze lub fantomowe polegają na tym, że oszust wykorzystuje podrobione dokumenty do kradzieży tożsamości prawdziwego przewoźnika i działania w jego imieniu. Tak to działało, zwłaszcza na początku. „Znasz przewoźnika, więc twoja ostrożność jest minimalna” – detektyw. Dlatego według niego najważniejsze jest ciągłe sprawdzanie i weryfikowanie wszystkich informacji o przewoźniku. „Pierwszym znakiem wątpliwości jest często adres e-mail” – opisuje, zauważając, że zamiast nazwy domeny firmy, kończy się na jednej z darmowych domen, najczęściej gmail.com .
Obecnie często zdarza się inny rodzaj oszustwa, gdy złodziej szuka firmy transportowej, która jest w stanie upadłości lub jest na sprzedaż. Następnie dogaduje się z właścicielem, że zapłaci kaucję, a resztę zapłaci później. – W tej chwili informacja, że właściciel firmy sprzedaje lub że firma się kończy, nie jest wpisana do żadnego rejestru. A nowy, nieuczciwy właściciel od razu przystępuje do realizacji transportów – tłumaczy śledczy z agencji detektywistycznej. Od pierwszego fałszywego załadunku do pierwszego rozładunku muszą złapać jak najwięcej, potem towar znika. Zanim ładunek nie dotrze do celu, zaczyna się od wymiany i uszkodzonych alarmów, ale często jest już za późno.
„Metody (oszukańczych przewoźników) od początku były naprawdę wyrafinowane. Była to prezentacja prawdziwych, istniejących zweryfikowanych dokumentów. W niektórych przypadkach prowadziło to nawet do sfałszowanych stron internetowych. ” – mówi detektyw.
Problemy także za granicą
W Polsce najwięcej oszustw ma miejsce w regionie śląskim i mazowieckim. Ale jest to problem ogólnoeuropejski. Podobny pomysł na działalność przestępczą zgłaszany jest również w krajach ościennych, zwłaszcza w Słowacji, Austrii, Niemczech, ale ofiarami są także firmy z Czech, Luksemburga, Francji, Holandii czy Belgii.
Początkowo polska policja zajmowała się tylko sprawami krajowymi, ale stopniowo zaczęła zacieśniać współpracę z kolegami z innych krajów, zwłaszcza ze Słowacji i Węgier. „Obecnie zatrzymano jednego z organizatorów, który przez długi czas mieszkał na terenie Czech jako szanowany biznesmen. Obecnie przebywa w areszcie na Węgrzech, ponieważ został zatrzymany na podstawie międzynarodowego nakazu aresztowania” – wyjaśnia Detektyw z Gliwic.
Polskiej policji udaje się również współpracować z organizacjami zawodowymi, takimi jak Stowarzyszenie Spedycji i Logistyki, czy z giełdami transportowymi. Wspólnie wydają instrukcje, jak i gdzie sprawdzać firmy transportowe. Dzięki tej współpracy i edukacji coraz bardziej możliwe jest łapanie złodziei, ale także przewidywanie z góry, że dojdzie do kradzieży.
Oszukańczym przewoźnikom często pomaga brak systemu kamer w miejscu załadunku towaru lub kiepska jakość nagrania, przez co nie można ustalić tożsamości sprawcy. – Rośnie liczba ośrodków, które przyjmują uwagi polskiej policji – mówi Detektyw Prywatny z Tarnowskich Gór. Spedytorzy również często przekazują ładunek innemu przewoźnikowi bez odpowiedniej jego inspekcji. Albo akceptują podejrzanie niską cenę wysyłki.
Wielu spedytorów nie sprawdza też, czy przewoźnik posiada w ogóle zezwolenie na międzynarodowy transport drogowy ciężarówkami na terenie UE, czy też nie jest ono podrobione. Dlatego policja zaczyna dokładniej sprawdzać te zezwolenia.
Haki i przecinki
Oprócz giełd żeglugowych i spedytorów duże firmy produkcyjne i handlowe tworzą również własne mechanizmy kontrolne, aby zapobiegać działalności nieuczciwych przewoźników. Zwłaszcza jeśli dostarczają droższe produkty. „Korzystając z nowoczesnych technologii komunikacyjnych i różnych baz danych, sprawdzamy kierowców i pojazdy, które przyjeżdżają. Mieliśmy nawet kilka przypadków, w których nasza służba bezpieczeństwa zadzwoniła do nas, że kierowca musi zostać zatrzymany, ponieważ jest poszukiwany. Mamy też wielu kierowców z za granicą, którzy mają kilka nazwisk. Sprawdzamy również u partnerów transportowych, czy nazwa rzeczywiście pasuje, a także rozwiązujemy czkawki i przecinki” – powiedział Jacek Detektyw.

Jacek zwraca uwagę, że nie tylko fałszywi przewoźnicy biorą udział w oszustwach w transporcie drogowym. „Spotkaliśmy również oszukańczych odbiorców z pierwszej ręki, którzy predysponują przesyłkę w ostatniej chwili. Oszuści są również po stronie nadawców, którzy fałszują dokumenty związane z transportem” – powiedział natomiast Piotr z Modus Detektywi.
Inne zagrożenia bezpieczeństwa
Podobnie jak w innych obszarach działalności, również w drogowym transporcie towarowym problemem są opóźnienia w płatnościach faktur. „Chcemy eksploatować nasze samochody, więc musimy zabezpieczyć fracht powrotny za pośrednictwem giełd spedycyjnych. Jednak są tam zarejestrowane również firmy spedycyjne typu garażowego, które o dziwo również współpracują z dużymi firmami – dzięki temu, że podają im atrakcyjne ceny.
Podczas debaty dyrektor sprzedaży i marketingu zwrócił uwagę na inne zagrożenia, z którymi na co dzień spotykają się przewoźnicy. Chodzi głównie o zabezpieczenie towaru przed przemieszczaniem się i uszkodzeniem podczas transportu i przeładunku.
Właściciel firmy transportowej zwrócił uwagę na związek między bezpiecznym transportem a wprowadzeniem powszechnej płacy minimalnej w Niemczech. Z powodu tego środka koszty pracy wzrosną, a zatem inwestycje w ochronę będą musiały zostać ograniczone.
Czynnik ludzki
Uczestnicy dyskusji panelowej zgodzili się, że czynnik ludzki jest kluczowym czynnikiem w zwalczaniu nadużyć w drogowym transporcie towarowym. „Większość błędów jest – bezpośrednio lub pośrednio – powodowana przez ludzi” – uważa Prywatny Detektyw.
Niemniej jednak obecna sytuacja jest pozytywna dzięki edukacji i informacjom o możliwych zagrożeniach.